poniedziałek, 19 stycznia 2015

Ile kosztuje Grand Prix?

   Dyskusja nad przyszłością Grand Prix w Gorzowie wchodzi w decydującą fazę. Cieszy fakt, że dziś nie stawia się pytania czy Grand Prix promuje nasze miasto, bo odpowiedź jest dla wszystkich oczywista. Dziś pytanie brzmi: ile możemy zapłacić za tą imprezę? Ale zanim na nie odpowiemy, to warto zadać inne: ile nas to Grand Prix kosztowało przez pięć lat, bo odpowiedź nie jest dla wszystkich oczywista.
  Koszt organizacji Grand Prix w Gorzowie obrósł już w legendy powtarzane przez kolejne "pokolenia". A obecnie stał  się tematem dyskusji nie bez udziału emocji i zaangażowania zarówno zwolenników jak i przeciwników tego wydarzenia. W ankiecie umieszczonej na oficjalnej stronie Radia Gorzów na zadane pytanie: "Czy turniej powinien zostać w Gorzowie na kolejne lata?" około 75% z ponad tysiąca głosów odpowiedziało: TAK. Później na stronie internetowej radia pojawiły się problemy techniczne i ostatecznie ankietę wycofano, ale wówczas liczba opowiadających się za GP w Gorzowie przekraczała już 90%. Z kolei w sobotę w Gazecie Lubuskiej pojawił się artykuł pióra Jarosława Miłkowskiego o przyszłości Grand Prix w naszym mieście. Muszę przyznać, że dało się odczuć, iż temat ten w Gorzowie jest bardzo ważki i równie drażliwy, dlatego też z tego miejsca dziękuję redaktorowi Miłkowskiemu za wyczuwalną w materiale dbałość o zachowanie obiektywizmu. Niemniej jednak pewna sprawa wymaga głębszego omówienia.
   Nie tylko w owym artykule, ale również w innych mediach daje się słyszeć: "Grand Prix kosztowało Gorzów 17,5 mln zł za pięć turniejów". A jaka jest prawda? Okazuje się, że "nieco" odmienna. Proponuję cofnąć się w czasie do dnia 9 września 2010, kiedy to miała miejsce LXXXI sesja Rady Miasta Gorzowa Wielkopolskiego i zagłębieniu się w protokół do którego załączam link. A dla tych, którzy nie mają na to ochoty prezentuję krótkie streszczenie.

   Dnia 09 września 2010 głosowano nad uchwałą w sprawie zmiany budżetowej na 2010 rok, która miała zwiększyć kompetencje Prezydenta do samodzielnego zaciągania zobowiązań (bez pytania o zgodę Rady Miasta) o 17,5 mln zł. tj z 10 mln zł do 27,5 mln zł. Korzystając z tych kompetencji, przyznanych mu przez radnych, Tadeusz Jędrzejczak miał podpisać umowę z BSI - właścicielem praw do organizacji cyklu turniejów o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Na sesji mówił: "W związku z tym poza kosztami rozbudowy stadionu, które wynikają z budżetu miasta i podpisanej umowy i poza tym 1.600.000 czy 1.700.000 zł każdego roku miasto nie będzie ponosiło innych kosztów organizacji Grand Prix." dodając, że poza prawem do organizacji turniejów Miasto nabywa prawa do pakietu sponsora tytularnego i elitarnego. Radny Roman Bukartyk w swojej wypowiedzi mówił wprost o 350.000 funtów, które należy zapłacić za każdy rok organizacji GP w Gorzowie. W dniu sesji średni kurs funta w NBP wynosi 4,7691 PLN, które przemnożone przez 350.000 funtów daje nam ok 1.670.000zł, czyli kwotę o której powyżej wspomniał Tadeusz Jędrzejczak. Tłumaczył również, że Stal Gorzów płaci ok. 25% całej kwoty, którą otrzyma BSI łącznie z Miasta i klubu za uzyskanie praw i dodatkowo Stal ponosi wszystkie koszty związane z organizacją tej imprezy. Część radnych nie dawała temu wiary bojąc się, że GP będzie kosztowało Miasto 17,5 mln zł. Ostatecznie uchwałę poddano pod głosowanie, a w protokole czytamy: "W głosowaniu jawnym za podjęciem uchwały w sprawie zmiany uchwały budżetowej na 2010 rok miasta Gorzowa Wlkp. głosowało 16 radnych, przy 2 głosach przeciwnych i 2 wstrzymujących się." Okazuje się więc, że ci radni oraz przedstawiciele mediów, którzy chcieli usłyszeć wiedzieli, że koszt organizacji jednego turnieju Grand Prix wynosi w zależności o kursu funta brytyjskiego mniej niż 1,7 mln zł. Tą kwotę należy przemnożyć przez 5 lat aby uzyskać łączny koszt miasta. Zważywszy na zmieniający się kurs funta do wyliczeń przyjąłem średni kurs na poziomie 5 zł (Miasto ostatnią ratę płaciło w połowie roku 2014 kiedy kurs funta wynosił niecałe 5,2zł). 

350.000 funtów x 5,0 (kurs funta) x 5 lat = 8.750.000zł 

   A jeżeli do ww. kwoty dodamy podatek VAT w wysokości 23% , którego płacenia w takim przypadku można było uniknąć to wychodzi nam kwota 10.762.500zł. Z VAT-em czy bez koszt miasta jest zdecydowanie niższy niż krążąca w opowieściach kwota 17,5 mln zł. Ale po analizie protokołu z sesji Rady Miasta z dnia 9 września 2010 udało się odkryć gdzie legenda o horrendalnych opłatach za Grand Prix ma swój początek, choć jak to bywa w przypadku takich opowiastek i ta historia okazała się również nieprawdziwa. 

   A czy można mieć GP taniej? Oczywiście, że tak. Ale, po pierwsze Prezydent i Rada Miasta muszą tego chcieć. Po drugie należy zrezygnować z zakupu pakietu Sponsora Elitarnego, który zawiera prawa do świadczeń reklamowych na wszystkich imprezach o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Po trzecie należy ustalić warunki brzegowe do negocjacji. I po czwarte należy rozpocząć negocjacje z BSI. A tym, którzy mają wątpliwości czy warto polecam obejrzenie biegu finałowego z turnieju Grand Prix, który odbył się 30 sierpnia 2014 roku w Gorzowie. Co prawda komentarz jest w języku angielskim, co uczyniłem celowo, bowiem najważniejsze są emocje, które temu sportowi towarzyszą, a w tym przypadku język nie ma znaczenia. Bieg finałowy - GP Gorzów 30.08.2014




środa, 14 stycznia 2015

Skończyć z fikcją



    Przez jakiś czas byłem namawiany przez różnych ludzi do założenia bloga, gdzie będę mógł nieograniczony wierszówką, pytaniami sugerującymi odpowiedź i cytatami wyrwanymi z kontekstu wyjaśnić kibicom sportu – nie tylko żużlowego - oraz mieszkańcom – nie tylko Gorzowa - niektóre ważne tematy, które znajdują się w otoczeniu sportu żużlowego i naszego miasta. Przełom nastąpił wczoraj, kiedy wziąłem do ręki Gazetę Lubuską i przeczytałem artykuł autorstwa Tomasza Ruska. Niestety podobnie jak to bywało już wcześniej w różnych mediach temat został zrobiony „po łebkach”. Kropka nad „i” została postawiona – zakładam blog. 

    Rzecz dotyczy posiedzenia Komisji Kultury, Sportu i Promocji, które odbyło się 12 stycznia w sali sesyjnej Urzędu Miasta, na którym obecny był również autor powyższego artykułu. Zwołał ją jej przewodniczący Jerzy Sobolewski, aby przedyskutować w gronie radnych będących członkami w/w Komisji ewentualne umożliwienie klubom sportowym korzystania z miejskich obiektów za symboliczną złotówkę. Na posiedzenie zaprosił gorzowskie kluby sportowe dając ich przedstawicielom możliwość zajęcia oficjalnego stanowiska w tej sprawie oraz lokalne media. Argumentował -Chcę skończyć z fikcją. Bo dziś jest tak, że jedną ręką dajemy klubom dotacje, a drugą ręką zabieramy je w formie opłaty za obiekty. To bez sensu.” Wtórowała mu radna Grażyna Wojciechowska -Wstydem jest, że tej sprawy nie potrafiliśmy załatwić wcześniej. Nie może być tak, że coś dajemy klubom do prawej kieszeni by zarazem potem perfidnie wyciągnąć je z lewej kieszeni” – zauważyła. Po dyskusji wniosek poddano pod głosowanie, który dziewięcioma głosami ZA, przy braku wstrzymujących się i przeciw został przyjęty. Teraz wniosek komisji trafi na biurko Prezydenta Miasta. To od jego decyzji zależy ile w Gorzowie kluby sportowe płacą za korzystanie z obiektów sportowych. Należy żywić nadzieję, że w obliczu coraz mniejszej puli na sport w budżecie naszego miasta choć w ten sposób część klubów otrzyma jakieś wsparcie. 

    Wszyscy obecni na posiedzeniu owej komisji byli świadomi, że wniosek ten - nawet jeżeli zyska akceptację Prezydenta - to problemu sportu w Gorzowie nie rozwiąże. Dlatego cieszą słowa radnego Romana Sondeja, który w swojej wypowiedzi wyraźnie podkreślił, że problem jest o wiele głębszy i wymaga kompleksowego spojrzenia na gorzowski sport. Z taką samą opinią spotkałem się nie tak dawno słuchając Politycznego podsumowaniu tygodnia w Radiu Gorzów, gdzie radny Marcin Kurczyna prezentował taką samą opinię, z którą również się zgadzam, ale to temat na inną okazję i wkrótce do niego powrócę. Zaznaczyć jednakże należy, iż pojawiły się już głosy innych radnych, że jeżeli obiekty mają być za złotówkę to należy obciąć klubom dotacje, albo zabrać przychody z np. sprzedaży biletów. O zgrozo! Jeżeli tak ma przejawiać się ich troska o gorzowski sport, to Boże chroń nas przed nimi. Ale powróćmy jeszcze na chwilę do wspomnianego artykułu. 

    Jak to zwykle bywa w takich artykułach musi być również rzucone „mięso”. Tym razem był to „skok na kasę”. Autor wylicza ile to Stal Gorzów zarabia na sprzedaży lóż, co kończy się stwierdzeniem „Czyli biedy nie ma.” Zanim się takie coś napisze, warto zadać sobie odrobinę trudu, żeby porównać przychody z kosztami. Aby to stwierdzić wypada przynajmniej spojrzeć w sprawozdanie finansowe klubu, które jest jawne i ogólnie dostępne. Ale po pierwsze autora tego artykułu o to nie podejrzewam, a po drugie takie sprawozdanie za rok 2014 jest w trakcie sporządzania, więc zajrzeć tam nie mógł. W takim razie co oznacza stwierdzenie „Czyli biedy nie ma”? Ja nie wiem, ale obiecuję, że zapytam. A od siebie dodam jeszcze, że klub zarabia także na sprzedaży reklam, biletów, gadżetów, pakietów sponsorskich itd., bo pieniądze to nie liście i na drzewach nie rosną, a budżet zbudować trzeba. No chyba, że Pan Rusek uważa, że pozyskiwanie środków finansowych przez klub na jego statusową działalność jest zbędne, bo przecież można wyciągnąć ręce po większe pieniądze z Miasta lub zadowolić się tym co jest obecnie i „bujać” się w drugiej lidze przy kilkusetosobowej publiczności na 15-tysięcznym stadionie.
                                                 
                                                                                               Ireneusz Maciej Zmora